Wyindywidualizowałyśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu

Wyindywidualizowałyśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu

Wyindywidualizowałyśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu

À propos de facto z punktu widzenia po linii prostej, ponieważ poniekąd, iż przejściowe kataklizmy wpływają hiperbolicznie na kompleks zjawisk organicznych w tym organizmie, a biofizyka i biochemia nie ma żadnego wpływu na owe zjawiska, więc… kochajmy copywriterki!

Potrzeba ładnego mówienia, czy mówienia w ogóle, dotyka nas wszystkich. I nie powinno się to opierać na zdaniu: „Podaj mi piwo, kobieto!”, albo „Kotku, kup mi te śliczne buty!”.

Chrząszcz szczęka szczęką – szczęką szczęka chrząszcz

Aktualnie każda szanująca się firma ma w swojej kadrze copywriterów. Oczywiście rzeczą łatwą nie jest pozyskanie takiej członkini zespołu. Zazwyczaj są to polonistki, niespełnione pisarki, kobiety piszące ckliwe historyjki do szuflady. No i gdy takie zapłakane dziewczę, przyjdzie już na rozmowę kwalifikacyjną, szef, który chce ją zatrudnić, nie ma lekko.

Ząb zupa zębowa – dąb zupa dębowa

Przyszła i gada. Gada, gada, gada. Nieważne, że nie padło żadne pytanie, albo że padło zupełnie inne. Ona gada i aż strach jej przerwać, bo albo się rozpłacze, albo nazwie przyszłego szefa szowinistyczną świnią, nieszanującą kobiety.

Konstantynopolitanczykowianeczka

Z copywriterkami nie ma lekko. Jest to gatunek gorszy od informatyków, bo oprócz tego, że mają swój świat, bywają agresywne. I dumne. Bo przecież nikt na tym łez padole nie jest godzien podjąć konwersacji z nimi. Dodatkowo gardzą każdym mejlem od kolegów z firmy, komentują niski poziom języka, rzucają wymowne spojrzenia na resztę „analfabetów”. Jako stworzenie dumne, prezentuje awersję do różnych języków. To nic, że zabrakło chęci na naukę – wszystko zwala na pobudki patriotyczne.

I wespół w zespół, by żądz moc móc wzmóc

Nienauczone życia społecznego (bo przecież studia spędzały między biblioteką a czytelnią), najczęściej z nabytą wadą wzroku, nękają swoich współpracowników. Rozmawiając z kolegami poddają pod wątpliwość ich wypowiedź poprzez analizę języka staro-cerkiewno-słowiańskiego i pomieszania nosówek.

Ej, lej olej

Koledzy z pracy, którzy chcą wejść do biura copywriterek, ćwiczą wcześniej przygotowaną wypowiedź zanotowaną na kartce. Konsultują wszystko na różnych forach, by nie popełnić błędu i nie narazić się na gniew oraz wieczną pogardę. Najgorzej jest, gdy taki biedny – załóżmy – grafik próbuje powiedzieć, że ten tekst nie pasuje, albo co gorsza – Wyrocznia Copywriterska popełniła błąd.

Błąd?! Przecież copywriter się nie myli!

Na cacy tacy cykuta z cytatą Tacyta

I stoi pokornie grafik, malutki jak ziarenko maku, krople potu spływają mu po plecach, a  czoło jest już zroszone zimną oznaką strachu. Uff, powiedział szybko i cichutko, że tu coś nie gra. I czeka. Zapada niezręczne milczenie. Copywriterka zauważyła, że kolega ma rację, ale przecież nie przyzna tego jakiemuś pożal-się-boże grafikowi.

Są jednak trzy opcje, którymi Zimna Królowa Słowa może nas obdarować. Oto trzy propozycje, jakie możemy usłyszeć, w ramach przyznania się do błędu:

  1. Pauperyzacja twojej mentalności nie obliguje mnie do przeprowadzenia z tobą merytorycznej konwersacji. Reasumując – egzystujesz nadal w brodziku intelektualnym.
  2. Twoje insynuacje są nieadekwatne do aspektu sprawy, co koliduje z moimi imperatywami.
  3. Doszłam do konkluzji, iż ewenement jest ewidentnym paradoksem konstruktywnej rekapitulacji skolidowanej na adekwatnych arkanach pryncypialnej dystrybucji.

Wtedy należy pochylić czoło i oddalić się. Najlepiej nie odwracać się placami, gdyż nie wiadomo czy zaraz copywriterka nie zaatakuje.

Można wrócić do swojego biura i z kolegami nadal nabijać się z koleżanek. I już biedne copywriterki słyszą głośny śmiech z pomieszczenia obok:

Co to jest: poeta, copywriterka, poeta?
Kazimierz Przerwa Tetmajer

ZOBACZ TAKŻE