Weekend, czyli to, co fejsbukowicze lubią najbardziej
Weekend w sieci
Wyczekiwany i ponoć ciepły weekend majaczy tuż za zakrętem. Jeszcze tylko chwila, i znów oddamy się… No właśnie, czemu? W jaki sposób lubimy spędzać leniwe, sobotnie i niedzielne przedpołudnia? Czy rzeczywiście sen i pobudka wtedy, gdy na zegarach w Polsce z wolna wybija dwunasta jest tym, czego od końcówki tygodnia oczekujemy? No i oczywiście jaka w tym wszystkim rola mediów społecznościowych?
Sen lekiem na całe zło
Pierwotnie tak się właśnie zdaje. Zmęczeni i wściekli na nieszczęsny budzik ze złośliwą satysfakcją wyłączamy go w piątkowy wieczór. Strategii jest w tym zakresie jednak wiele. Niektórzy, przezorni na to, że w wigilię soboty może zdarzyć się naprawdę dużo, wyłączają go w sam piątkowy poranek. Inni – w trakcie przerwy obiadowej lub stania w korku, kiedy wszystko zdaje się przykuwać uwagę. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, która z metod jest najlepsza, wybór w tej materii zależy tylko i wyłącznie od nas. Gdy jednak po burzliwych, wewnętrznych dyskusjach uda nam się już powziąć odpowiednie kroki przychodzi oczekiwana nagroda – sen…
Przebudzenie w weekend, czyli jak korzystamy z… życia?
Otwieramy oko. Po chwili przychodzi czas na drugie. Mimo ich otwarcia po omacku wyciągamy rękę, starając się złapać usytuowany między naszą głową a poduszką telefon. Włączamy Facebooka i kierujemy naszą świadomość na zdjęcia i wpisy naszych znajomych, którzy ostatni piątek w tygodniu potraktowali nad wyraz serio. Warto w tym momencie polajkować co ciekawsze treści i dodać kilka ciekawych komentarzy, żeby łatwiej wejść w rolę duszy towarzystwa.
Świat po pierwszej kawie
Gdy na naszych stopach zagoszczą już miękkie papucie, a ekspres do kawy zacznie przyjemnie syczeć, zajrzeć warto na Instagrama. Powtórnie zagłębimy się w multimedialny świat pełen artyzmu i wybitnie estetycznych doznań, które sprawią, iż sami chwycimy za aparat i oddamy się nieskrępowanemu fotografowaniu wszystkiego, co jest w zasięgu naszego wzroku. A że jest w nim również ulubiony kubek z parującym napojem, to cóż… Wnioski nasuwają się same. Po ustawieniu idealnej perspektywy i przypaleniu śniadania udaje nam się w końcu wpuścić w eter wspaniałą, sobotnią fotkę! A to przecież dopiero początek weekendu…
Jesień, weekend i liście, czyli co wrzucamy na fejsa
Po rytualnych, sobotnich zakupach wystawiamy twarz na ciepłe, jesienne słońce. Pora na relaks i na to, żeby dokładnie poinformować o tym naszych znajomych! Wrzućmy więc setki selfie (o ich wzajemnym uzupełnianiu się z wakacjami piszemy tutaj: Selfie i wakacje, czyli układ idealny) na Facebooka i Instagrama, które zaowocują masą pozytywnych emocji. A później? Później warto wrzucić na luz i – zakładając nogę na nogę – oddać się temu, na co nie mamy nigdy czasu. Tym bardziej, że poniedziałek pełznie znów jak mysz do sera…